Moi drodzy, nie denerwujcie się. Wcale nie będzie dzisiaj perwersyjnie, choć tytuł mi wyszedł z lekka dwuznaczny. To pewnie dlatego, że myślami jestem cały czas w Wiecznym Mieście, gdzie jednoznaczne nie jest absolutnie nic, każdy kamień ma swoją historię, każda kałuża drugie dno, a powietrze pachnie zmysłowymi uciechami.
Ja chciałam o ptaszkach znad Tybru (psia krew, to chyba jeszcze gorzej brzmi).
Kolejka do dziurki od klucza na Awentynie; nad kolejką – szpaki. Zdjęcie z 3 listopada 2013 roku.
Otóż, jak wiecie, Rzym ma wiele symboli. Kopuła San Pietro, Koloseum, Panteon. Wilczyca Kapitolińska… Tu mały wtręt. Znajoma spytała mnie ostatnio, czy moja córka ma problemy ze wzrokiem, bo ciągle opowiada o jakiejś lupie. Lupa jest na stole, lupa jest na kominku, lupa jest na parapecie. Nie wiem, czy intonacją da się wyrazić kursywę, ale się starałam, krzywiąc usta w prawą stronę. Moja droga, to jest Lupa, nie lupa. Symbol Rzymu. Obecny w naszym domu w każdym możliwym rogu. Dziecko rośnie i się uczy. A wzrok ma SOKOLI. No właśnie, jak by nie było, dochodzimy do ptaszków.
Ptaki to temat istotny w Rzymie szczególnie jesienią, kiedy naprawdę trudno oprzeć się wrażeniu, że to one, a nie jakieś tam wilki czy inne czworonogi powinny symbolizować stolicę Włoch. Są dosłownie wszędzie. Tyle, że nie chodzi o sokoły, a raczej o… szpaki. Po włosku storni.
Punktualnie w połowie października te skądinąd urocze zwierzątka zaczynają tłumnie kołować nad miastem. Dzieje się tak dlatego, że są ciepłolubne, a, jak wiadomo, w dużych skupiskach ludzi panuje temperatura wyższa, niż na przedmieściach. Zlatują się więc do centro storico, zasiadają mniej lub bardziej majestatycznie na drzewach, dachach i liniach wysokiego napięcia. Napięcie, nota bene, sięga wtedy zenitu: wyjście na spacer wymaga zaopatrzenia się w parasol, który ochroni nas przed ptasimi odchodami, oraz w zatyczki do uszu, bowiem storni są gorsze niż rodowici rzymianie: koszmarnie hałaśliwe!
Władze stolicy od lat robią, co mogą, aby szpaków się pozbyć. Koło stacji Termini, gdzie masowo przesiadywały, założono specjalne nadajniki, które wydają sygnał zbliżony do ptasiego jazgotu. Ma on dać znać niechcianym gościom, że zbliża się niebezpieczeństwo, i z centrum Wiecznego lepiej uciekać… Szpaki jednak znalazły rozwiązanie, wybierając sobie po prostu nową siedzibę: drzewa nad Tybrem. Tam nadajników nikt nie założy, bo na Isola Tiberina znajduje się szpital i trzeba zachować ciszę…
Jak wiecie, przybywanie na czas nie jest mocną stroną rzymian. Życie traktują spokojnie, spieszyć się nie lubią. Za to rzymskie szpaki wykazują się prawdziwie szwajcarską punktualnością. Połowa października to w ich ptasim kalendarzu data obowiązkowa: właśnie wtedy zaczynają tworzyć na niebie skomplikowane wzory, sprawiając, że miasto spowija atmosfera jak z filmów grozy. Dla turystów to nie lada atrakcja. Dla mieszkańców nie bardzo: ptasie odchody szczelnie pokrywają nie tylko ulice, ale przede wszystkim lakier na wypielęgnowanych autach. A korodująca karoseria to dla Włocha prawdziwa, wcale nie kinowa groza…
Kto z Was chce poczuć się niczym w dramacie Hitchcocka, niech zakupi bilet do włoskiej stolicy na drugą połowę tego miesiąca. Będzie malowniczo, głośno, a przy tym można jeszcze wygrać coś na loterii… Mówi się bowiem, że la cacca di uccello che ci cade addosso porti fortuna!*
_____________________
* (włos.) – ptasia kupa, która na nas spadnie, przynosi szczęście!