Jesiennie chwytaj dzień

Artykuł ukazał się w magazynie „Sens” w październiku 2013 r.

Pierwsze jesienne dni nieodmiennie kojarzą nam się z odrobiną melancholii. Nasze humory jeszcze dopisują, ale powoli robią się cieniutkie jak nitki babiego lata. Wystarczy kilka pierwszych podmuchów chłodnego wiatru, aby odfrunęły do dalekich ciepłych krajów. Na przykład do Włoch – państwa, który przywodzi na myśl samą słodycz. Dolce vita, dolce far niente, Dolce&Gabbana… A gdyby tak choć raz spróbować przenieść te słodkości na polski grunt?

 

montefollonico

 

Słodki smak włoskiego życia polega na cieszeniu się każdą sekundą i chłonięciu rzeczywistości wszystkimi zmysłami. Włosi są w tej sztuce prawdziwymi mistrzami. Tak zwana gioia di vivere krąży w ich krwioobiegu bez względu na pogodę i porę roku. Kiedy we wrześniu ostatni turyści bawiący nad morzem z rozrzewnieniem obserwują, jak właściciele barów zamykają ciężkie okiennice i zabijają deskami wejścia do swoich lokali, skłonni są pomyśleć, że oto zamiera także tutejsza barwna i szczęśliwa egzystencja. Bogu dzięki to tylko pozory. Koniec sezonu plażowego nie oznacza końca rozkoszowania się chwilą. Wręcz przeciwnie. Wraz z żółknącymi liśćmi i pojawiającymi się w ogrodach złocistymi chryzantemami rozpoczyna się nowy etap radosnego smakowania codzienności.

Celebrowanie chwili przenosi się teraz znad morza do miast i miasteczek, w góry i na łagodne wzgórza. Pod ciągle jeszcze pogodnym niebem odbywać się będą prawdziwe święta darów ziemi – regionalne biesiady zwane sagre, gdzie radość życia oznaczać będzie radość podniebienia. Kusić będą kolorowe warzywa, świeże grzyby, esencjonalne miody i sycące kasztany. Szykują się także święta czekolady, dni dyni i kiermasze orzechów. Wszystkie te cudowności znajdziemy również i u nas. Może staną się inspiracją tematycznego, kulinarnego spotkania z przyjaciółmi? Podobnie jak vendemmia, czyli winobranie, które rozpoczyna się we Włoszech w połowie września i potrwa zapewne do końca października. Już za kilka tygodni młode wino poleje się strumieniami, a my, na drugim krańcu Europy, będziemy mogli cieszyć się jego lekkim smakiem dzielonym z najbliższymi. Krwistoczerwony kolor połączy się harmonijnie z innymi barwami złotej polskiej jesieni, a aromat – z zapachem palonych liści i wilgotnej ziemi. Ucho wsłucha się w szelest sukni lata, które powoli się oddala, i w miarowe kroki zimy, która niecierpliwie zmierza także ku południowym brzegom kontynentu.

Jak przeżyć jesień po włosku? Delektować się chwilą. Kraść ostatnie promienie słońca, ale pogodnie powitać także pierwsze szare chmury. To w nich kryje się obietnica kolejnej wiosny i odradzającego się życia. Przede wszystkim jednak wyostrzyć wszystkie zmysły…

…W październikowy, mglisty poranek do rzymskiej kawiarni wchodzi elegancka dama. Stukot obcasów jej jesiennych botków znika wśród radosnego gwaru, buchającej z ekspresu pary, wśród dźwięku łyżeczek uderzających o spodki. Oczy, zmęczone jeszcze resztkami zbyt krótkiego snu, z rozkoszą wpatrują się w kojącą głębię kawy. Usta spotykają parzącą gładkość porcelanowej filiżanki. Aromat świeżo palonych ziaren wypełnia nozdrza, a dłonie delikatnie dotykają ramienia spotkanego przy barze przyjaciela. A może po prostu nieznajomego, który pije kawę obok i też cieszy się z jesiennego poranka. Z zawieszenia w czasie, gdzieś między euforią lata a melancholią zimy. I nawet z odrobiny deszczu, bo i ten potrafi odwiedzić słoneczne Włochy. Tak samo jak Polskę.

Chłonąć chwilę obok drugiego człowieka. To właśnie jest słodkie życie.

We włoskiej pochwale sensualności jest sens.

Może odnajdziemy go polską jesienią?

pomaranczk_small

 

Udostępnij znajomym!