Poveglia. Tam nie jedziemy

Artykuł ukazał się w magazynie „La Rivista” we wrześniu 2014 r. Pobierz tekst w formie pliku pdf: LR13-Controcorrente-Poveglia 

Przyzwyczailiśmy się myśleć o Italii jako miejscu pełnym słońca, pięknych pejzaży, gościnnych mieszkańców i dobrej energii. Okazuje się jednak, że i tu musi istnieć wyjątek, który potwierdzi regułę. Wyjątek ten nazywa się Poveglia. Jest niewielką wyspą położoną między Wenecją a Lido i uważa się go za najbardziej nawiedzone, przesycone złymi wibracjami miejsce na świecie.

poveglia
 

Ilustracja: Joanna Gębal dla „La Rivisty”
Na Poveglię trudno się dostać – mało który przewoźnik, nawet sowicie opłacony, będzie chciał nas tam zawieźć. I nic dziwnego. W przeszłości przetrzymywano tu chorych na dżumę, prowadzono zakład dla obłąkanych, podejmowano niehumanitarne eksperymenty na chorych. Dziś, wśród porośniętym bluszczem, opuszczonych murów, straszy – i to z taką intensywnością, że Poveglia wygrywa większość rankingów na najbardziej przerażający punkt na mapie globu.

W czternastym wieku, kiedy Italię dziesiątkowała epidemia czarnej śmierci, zarówno ciała zmarłych, jak i ciężko już chorych nieszczęśników wywożono tu masowo, aby odseparować ich od reszty społeczeństwa. Biedacy mogli tu już czekać tylko na śmierć, otoczeni zwłokami, których nie chowano nawet do grobów. Lęk umierających czuć podobno do dzisiaj, zaś, według wierzeń mieszkańców Wenecji, dusze tych, których pozbawiono pochówku, nigdy nie zaznają spokoju i wiecznie krążyć będą po wyspie.

Nie na tym jednak koniec. W latach ’20 XX wieku na Poveglii otwarto szpital dla psychicznie chorych. Od pierwszych dni jego funkcjonowania pacjenci skarżyli się na dziwne odgłosy i unoszący się w powietrzu trupi fetor; nikt jednak nie traktował ich poważnie. Sytuacja zmieniła się, gdy podobne doświadczenia zbierać zaczęli pracownicy ośrodka… W międzyczasie wyszło na jaw, że w dzwonnicy szpitala pacjentów poddawano brutalnym eksperymentom medycznym. Kierujący doświadczeniami lekarz w niedługim czasie sam postradał zmysły i, nękany wizjami, rzucił się z okna wieży, w której pracował. Po tym dramatycznym wydarzeniu szpital zamknięto, a wyspa pozostała niezamieszkana po dziś dzień.

Śmiałkowie, którzy zapuszczają się tu, niepomni ostrzeżeń, zwykle bardzo tego żałują. Większość wchodzących do porośniętego bluszczem i chwastami szpitala słyszy świdrujący głos nakazujący natychmiastowe opuszczenie murów. Oczywiście trafiają się i sceptycy, których historie te zdają się nie przerażać. Podobno pewna majętna rodzina chciała niedawno kupić wyspę, aby zbudować tu swoją letnią rezydencję. Po jednodniowej wizycie, odwołali jednak rozpoczęte w Wenecji działania mające na celu uporządkowanie dokumentów Poveglii i przygotowanie jej do sprzedaży. Nagabywani przez dziennikarzy, odmówili komentarza w sprawie; wiadomo jednak, że nieletnia córka potencjalnych nabywców miała na wyspie wypadek, w wyniku którego na jej twarzy trzeba było założyć 14 szwów.

Brytyjski dziennik „The Independent” opublikował kilka miesięcy temu artykuł, zatytułowany: Poveglia: world’s most haunted island’s up for sale… is anyone brave enough to buy it?
Jak widać, nawet największe światowe gazety zadają czasem pytania retoryczne.

Udostępnij znajomym!