Na Wielkanoc

Zapytajcie kogokolwiek, jakie miejsca, obejrzane podczas dalekich podróży, wywołały w nim najgwałtowniejsze emocje. Usłyszycie zapewne wspomnienie Koloseum czy prowansalskich połaci lawendy; ktoś zachwyci się pagórkami Toskanii, kto inny wspomni o greckich świątyniach wśród sycylijskiej spiekoty. Ja do końca życia zapamiętam swoją głęboką konsternację – bo to głównie ona wstrząsnęła mną tamtego dnia – na widok pewnej spróchniałej drabiny.

 

Drabina ustawiona jest wysoko na gzymsie fasady jednej bazyliki. Jej barwa zlewa się w ostrym słońcu z kamieniami, które posłużyły do wzniesienia murów. Bliskowschodnia wrzawa i wielokolorowy tłum zwiedzających skutecznie odwracają od niej uwagę. A jednak uważne oko zauważy ten wiekowy fragment rusztowania, przywodzący na myśl porzucone starania o spotkanie z Absolutem.

 

Bazyliką, o której mówimy, jest jerozolimska Bazylika Grobu; drabina na jej zachodniej elewacji znajduje się tam – co potwierdzają stare ryciny i fotografie – przynajmniej od połowy XIX wieku, a nie wykluczone, że nawet i dłużej. Nie pełni żadnej szczególnej funkcji – być może została ustawiona przez robotnika dokonującego napraw lub myjącego okna; istnieją też teorie, według których wykorzystywano ją podczas prób dostarczania żywności ormiańskim mnichom zamkniętym wewnątrz przez Turków. Po tym, kto wspinał się po jej szczeblach, słuch już dawno zaginął. Drabina będzie jednak stała oparta o kamienną ścianę długo, niezmiennie, aż do końca świata.

jerozolima
W Bazylice Grobu obowiązuje firman, czyli dekret, sankcjonujący tzw. status quo. Wprowadzili go osmańscy sułtani w w połowie XIX wieku ze względu na długotrwałe spory między rozmaitymi wspólnotami chrześcijańskimi zamieszkującymi teren Izraela i Autonomii Palestyńskiej. Dokument zakłada utrzymanie niezmienionego stanu rzeczy w kwestii praw i własności różnych grup wyznaniowych. W samej tylko Bazylice swoje siedziby mają przecież przedstawiciele trzech wyznań: prawosławnego patriarchatu Jerozolimy, Kościoła łacińskiego i Apostolskiego Kościoła Ormiańskiego. Okno, gzyms i drabina znajdują się w gestii wspólnoty ormiańskiej. W roku 1947, po tym, jak Wielka Brytania zrzekła się roli mediatora w Palestynie, specjalna komisja zwróciła się do przywódców poszczególnych grup religijnych z prośbą o przedstawienie stanowiska w kwestii ich roszczeń do miejsc uważanych za święte. Ormianie, przedstawiciele prawosławia oraz kościoła koptyjskiego opowiedzieli się za utrzymaniem obecnego stanu rzeczy. Od tamtej chwili minęło już blisko siedemdziesiąt lat. Status quo trwa, bo człowiek z człowiekiem boi się podjąć rozmowę.

 

Dziś, wiele lat później po pierwszej wizycie w Izraelu, gdy jestem w Jerozolimie, pozdrawiam drabinę spojrzeniem pozbawionym zdziwienia. Waśnie, wojny i szalejąca na świecie nienawiść nie pozwalają już dziwić się absurdowi sporu o przesunięcie kilku drewnianych szczebelków. Czasem jednak – jak dziś, gdy chylę głowę przed świątecznym Cudem – marzę, byśmy przestali uciekać od dialogu. Byśmy przestali zgadzać się na status quo. I byśmy podjęli ponownie wspinaczkę ku Niebu.

 

Udostępnij znajomym!