Przeczytaj to, kiedy będzie Ci wstyd za samego siebie

Mam słabość do ławek. Jakkolwiek mocno bym się nie starała, nie zawsze żyję lente; często biegnę na oślep – szybko i bez refleksji. Czasem jednak, jeśli w odpowiednim momencie dojrzę gdzieś jedną z nich, przysiadam, żeby zadać sobie samej kilka pytań.

Na barwnych andaluzyjskich ławach, rzecz jasna, także – ich wybitna uroda skusi nawet najbardziej zapamiętałego biegacza. Pamiętam dobrze ten pierwszy raz: uprawiałam poranny jogging po uliczkach Marbelli, która budzi się do życia bardzo późno, bo i późno wstaje tutaj słońce. Była może siódma, może ósma, ale światło dopiero wyłaniało się zza horyzontu. Usiadłam wśród malowanych ciemnoniebieskich szlaczków i czułam, że jest mi wstyd. Mało co w moim życiu układało się tak, jak bym chciała, a ja, szamocząc się z rzeczywistością, pogrążałam się jeszcze bardziej, popełniając błąd za błędem. Fałszywe kroki mnożyły się jak szalone i nie wiedziałam już, czy lepiej tchórzliwie uciekać, czy brnąć przed siebie, a jednak w nieodpowiednim kierunku. Jakimś cudem znalazłam w sobie siłę, by wstać i biec dalej – dosłownie i w przenośni. Pamiętam jednak nadal to uczucie: nieznośnego wstydu za nieodpowiednie słowa, gesty, złe decyzje i nietrafne wybory; wrażenie, że coraz częściej nie lubię patrzeć sobie samej w oczy. Pomyślałam wtedy, że chyba najgorsze, co mi się w życiu przytrafiło, to właśnie ten wstyd za samą siebie – palący wyrzut sumienia.

Marbella-ławka

Od tamtej chwili minęło już kilka lat. Nadal czasem, gdy biegnę – czy to przez codzienność, czy dla zdrowia, po parku – lubię przysiąść i pomyśleć; ciągle też zdarza mi się czuć wstyd za rzeczy, o których wolałabym nie pamiętać. Jednak kilka dni temu, zupełnie przypadkiem, nowy punkt widzenia podarowała mi właśnie ławka, na której postanowiłam odpocząć. Ktoś, tuż koło niej, zapisał kredą na chodniku lekko zmienioną wersję aforyzmu Williama Faulknera: Nie odczuwasz czasem wstydu przed samym sobą? Znaczy, że nie dojrzewasz.

Pisarz-noblista mawiał, że jeśli choć raz na jakiś czas nie żałujemy własnego postępowania, to jest to dowód, że nie żyjemy szczerze. Co do swojej szczerości nie miałam nigdy zastrzeżeń, do rozwoju czy wyboru właściwej drogi – owszem. Jakiś anonimowy osiedlowy myśliciel, bogaty w kawałek miękkiej pomarańczowej cegły, pokazał mi jednak, że można spojrzeć na to inaczej.

Tego lata jadę do Hiszpanii spokojniejsza. Wstydzę się różnych rzeczy – niejednego gestu, decyzji czy słowa – ale tym razem usiądę na mojej ulubionej ławce, aby się ze swojego wstydu dyskretnie pocieszyć. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia… Zapraszam Cię, abyś usiadł koło mnie.

Udostępnij znajomym!